Muzyka współczesna, Polska

Czego (nie) słuchać w Święta Bożego Narodzenia?

Trudno mi wyobrazić sobie Święta bez muzyki. Wspólne kolędowanie to jeden z obowiązkowych punktów na liście świątecznych tradycji. Co roku w naszych domach rozbrzmiewają nie tylko kolędy, ale i piosenki, w których znacznie przeważają pełne sentymentu przeboje amerykańskie. Jeżeli jednak to wszystko Cię już nudzi i nie masz ochoty spędzać Świąt przy oklepanym akompaniamencie – a może po prostu chciałbyś posłuchać świątecznych klasyków w zupełnie nietypowej odsłonie – mam dla Ciebie idealną propozycję muzyczną…

Witold Lutosławski poprzez swoje pionierskie rewolucje nie tylko zatroszczył się o poszerzenie podręczników historii muzyki XX wieku. Pamiętał także o słuchaczach, dbając o to, by nasz muzyczny repertuar na Święta zawsze pozostawał urozmaicony i ciekawy dla ucha. Właśnie dlatego w 1946 roku zaczął komponować cykl 20 kolęd na sopran i fortepian.

Utwory przejawiają cechy wczesnej twórczości Lutosławskiego – między innymi zainteresowanie rozszerzoną harmonią tonalną, które później przeobrazi się w fascynację  systemem dodekafonicznym i serializmem. Kompozytor wykorzystał oryginalne melodie kolęd, zebrane między innymi przez słynnego etnografa, Oskara Kolberga. Stylizacja utworów jest więc utrzymana w duchu polskiego folkloru – słychać to w mistrzowskiej aranżacji, która podkreśla ludową prostotę tekstów. Taka forma tych tradycyjnych melodii wydaje mi się niekiedy bardziej naturalna niż przerysowane wersje rozrywkowych wykonawców.


Kiedy dwa lata temu postanowiłem zmienić “świąteczną płytę” i włączyłem kolędy Lutosławskiego w domu, już po kilkunastu sekundach odtwarzania spotkało się to z jednogłośnym sprzeciwem mojej rodziny. Obce brzmienie i niespotykana harmonizacja znanych tematów zaskoczyła ich, a nawet wystraszyła. Można by to nazwać przeżyciem skrajnym czy traumatycznym… jednak czy na pewno jest ono przeznaczone tylko dla tych najbardziej wytrwałych melomanów – najbardziej zaprawionych w słuchaniu, nielękających się atonalnych pojedynków współbrzmień? Moim zdaniem czasem wystarczy tylko zmienić nastawienie, otworzyć się na nowe i nieznane – spróbować – a wtedy jest szansa, że ktoś odnajdzie w tych dźwiękach prawdziwe piękno…