Zasłyszane w Alhambrze
Przekraczając próg Alhambry nie mamy wygórowanych oczekiwań. Prowadząca do kompleksu ścieżka nie zdradza pełni potencjału estetycznego tego miejsca i czekających nas uniesień. Podążamy za cieniem – naszym sprzymierzeńcem wobec mściwych promieni słońca. Nie spodziewamy się głębokości nadchodzących doświadczeń.
Tymczasem przypomina się melodia, jakby zaprogramowana, odtwarza się w naszej głowie kompozycja Francisca Tarregi. Hiszpański gitarzysta i kompozytor utrwalił Alhambrę w swojej twórczości – dla gitarzystów to jedna z obowiązkowych pozycji repertuarowych, studium nad techniką gry tremolo.
Im dalej zagłębiamy się w mury z rzędów wysuszonych, wypalonych cegieł, posępne bryły średniowiecznych baszt układają się w kompletny plan, tworzą formę zamierzchłej przeszłości, zamkniętej w kapsule czasu. Aleje biegnące pośród piniowych, rozłożystych pni odkrywają przed nami tajemnicę. W oddali majaczą pałace Carlosa V i dynastii Nasrydów, epicentrum kulturowej wymiany oraz kulminacja historycznej prawdy.
Teraz, jakby mimochodem, dochodzi skądś muzyka większa, orkiestrowa, jednak wcale w swej obecności niedominująca czy nachalna. To reminiscencje pobytu w Grenadzie młodego kompozytora, Manuela de Falli. Z okna jego domu wciąż słychać echa fortepianowych współbrzmień, unieśmiertelnionych wśród pięciolinii, zaszyfrowanych w gęstym gąszczu nut i znaków. Pod wrażeniem górującego nad miastem, mistycznego symbolu kolebki zamierzchłej kultury napisał utwór Noc w Hiszpańskich Ogrodach. Jego pierwsza część to muzyczna ilustracja ogrodów letniej rezydencji Nasrydów wzniesionej nieopodal głównego kompleksu budowli. W ciemnościach, ośmielona przeszłość ożywa w wyobraźni, łechtając ufne skojarzenia, układa obrazy – cienie, plastrowe ornamenty i emanacje gwiazd w ponadczasowym kalejdoskopie.
Można odnieść wrażenie, że Alhambra jest integralną częścią andaluzyjskiego krajobrazu. Widok miasta z górującą nad nim twierdzą i pałacami wydaje się kompletny, spełniony w oczach widza. Wszystko tu pasuje: barwy, kształty współgrają z otaczającymi dolinę, masywnymi górskimi szczytami i intensywnością słonecznych promieni. Geniusz tej kompozycji dopełniają żyjący tu od setek lat ludzie. Jeszcze ważniejsze jest to co ich określa – dziedzictwo kulturowe.
To nie złudzenie. Tym razem to namacalna tkanka dźwiękowa sączy się z głośniczków słuchawek zakłócając beztroskość, niewinność doświadczenia, nadając jej wagi artystycznego aktu. Suita La Vega Isaaca Albeniza na fortepian inspirowana Alhambrą to muzyka tajemnicza, kryjąca wiele zakamarków, pozostawiająca przestrzeń interpretacyjną. Zabiera słuchacza w zmysłową podróż do źródeł iberyjskiej tożsamości, łącząc tradycję z wynalazkami impresjonizmu.
W Alhambrze czas jakby się zatrzymał. Tak jak w muzyce, staje się on przeżyciem relatywnym, subiektywnym, biegnie niewiadomym, sobie tylko znanym torem. Zafascynowała mnie łatwość, z którą masywna twierdza na wzgórzu komponuje się z panoramą położonej poniżej Granady – ślad przenikających się światów – muzułmańskiego i chrześcijańskiego. Harmonijna symbioza architektoniczna i stylistyczna przetrwała przemoc i destrukcję, zrodzone z odwiecznego problemu odmienności, braku tolerancji, próżności. Czy to nie symbol piękna najwyższego, które zwycięża podziały, i wykracza ponad ludzką słabość i niemoc?