Zaczęło się! Od dziś Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej w Warszawie jest oddana na wyłączność dźwiękom muzyki Fryderyka Chopina. W trakcie, gdy ten wpis jest publikowany odbywa się wieczorna sesja przesłuchań Konkursu Chopinowskiego.
Dziś wybierzemy się do Lizbony – położonego na siedmiu wzgórzach miasta na skraju Europy. Zobaczymy skąpane w brzoskwiniowym świetle pastelowe domy i zanurzymy się w labiryncie ulic najstarszej dzielnicy miasta – Alfamy. Tam zatrzymamy się w niewielkim klubie i przy blasku świec wysłuchamy koncertu muzyki fado. Zapraszamy!
A gdybyśmy zadali pytanie – czy dźwięki mogą wyrażać coś poza muzyką, chociażby idee? Opinie z pewnością byłyby podzielone. Jak na to pytanie odpowiedziałby wielki romantyk – Piotr Czajkowski?
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Polska wciąż odbudowuje się ze zniszczeń wojennych. Renowacja gnieźnieńskiej katedry trwa w najlepsze. Kustosz miejscowego archiwum, ksiądz Zientarski, przypadkowo pochyla się nad leżącym na śmietniku manuskryptem. Nuty zostały prawdopodobnie wyrzucone przez robotników – były mokre i nieco zniszczone. Ksiądz Zientarski postanawia zaopiekować się znaleziskiem – osusza partyturę i zabiera ją do swojego archiwum. Okazuje się, że autorem znalezionych “Nieszporów” jest nieznany dotąd polski kompozytor…
Kto z nas nie lubi od czasu do czasu, odciąć się od wszystkiego i ruszyć w las? Przestrzeń, która daje nam kontakt z przyrodą, pozwala oderwać się od codzienności, wyciszyć i nabrać dystansu do palących problemów. A może muzyka też jest rodzajem lasu?
Pulsujący, jednostajny rytm, wprowadzajacy słuchacza w swoisty trans, przywodzący na myśl miarowy puls serca, czy kołysaną falami łódkę.
Do świata Ballady F-dur Chopin wprowadza nas bardzo subtelnie, tworząc pełen prostoty i niewinności, a jednak swego rodzaju magiczny wstęp. Jak powstała ta idylliczna, a zaraz potem eksplodująca siłą i energią muzyczna opowieść?
Czy potrafisz wyobrazić sobie pięcioletniego chłopca, który komponuje własną muzykę? Pewnie wielu z Was w odpowiedzi na to pytanie podało by przykład jednego z klasyków wiedeńskich. Jednak nie tylko Mozart już od najmłodszych lat wykazywał nadzwyczajne zdolności muzyczne. W 1881 roku w rumuńskiej wsi Liveni przyjdzie na świat inne cudowne dziecko – George Enescu.
Z chłodnej i bogatej w piękne melodie Skandynawii, przenosimy się na malownicze, austro-węgierskie rejony. Lata osiemdziesiąte, XIX wieku, obszar dzisiejszej Rumunii – na świat przychodzi artysta, który za kilkanaście lat zapoczątkuje nowy nurt brzmieniowy, z początku niezrozumiały dla licznych melomanów i odrzucany. Krytycy będą nazywali jego muzykę „chaosem dźwiękowym” i „kakofonicznymi grymasami”.
Z mroźnej Norwegii przenosimy się do najmniejszego z państw nordyckich – Danii. Kiedyś kraj wrzosowisk i lasów bukowo-dębowo-jesionowych, których znaczna część nie zachowała się do naszych czasów. Za to na szczęście dla naszych muzycznych uszu zachowały się zapiski muzyki duńskiej, które pochodzą aż ze średniowiecza. My natomiast zatrzymamy się przy kompozytorze XIX wieku.