Jest rok 1787. Po niedawnym sukcesie “Wesela Figara” młody Mozart otrzymuje zamówienie na nową operę – Don Giovanniego. Na skomponowanie dzieła ma zaledwie kilka miesięcy. Czas ucieka, a wciąż brakuje uwertury. “Zbawienna” okazuje się dla kompozytora choroba śpiewaczki i przesunięcie premiery o kilka dni. W ciągu paru intensywnych dób powstaje arcydzieło. Z samego rana, w dniu premiery muzycy dostają “jeszcze ciepłe” arkusze nut.