Polska

#237 “Kompozytor-ka”

Kompozytor. 

Kiedy słyszę to słowo, na myśl przychodzi mi najczęściej dobrze zbudowany mężczyzna – czasem w gustownej, siwej peruce – jaką nosili klasycy wiedeńscy, często z pokaźnym zarostem, niczym u Brahmsa, a niekiedy dobrze zbudowany i elegancki, jak Ravel czy Chopin. Postać, którą chciałbym dziś Państwu przybliżyć, ani trochę nie przypomina opisanych wcześniej postur, bowiem bohaterem dzisiejszego artykułu będzie kobieta – wybitna polska kompozytorka i skrzypaczka Grażyna Bacewicz.

Jak wiadomo, muzyka tworzona na przestrzeni lat przez kobiety była nader często lekceważona i pomijana. Mimo to, w ciągu ostatnich dwóch stuleci, spod pióra znakomitych artystek powstało całe mnóstwo interesujących dzieł, o których można by rozpisywać się bez końca. Na dziś wybrałem dla Państwa utwór, który po raz pierwszy usłyszałem całkiem niedawno. Chodzi tu o Kwintet fortepianowy nr 1 autorstwa wspomnianej w pierwszym akapicie artystki.

O twórczości Grażyny Bacewicz pisaliśmy już co nieco w artykule #123. Jestem jednak przekonany, że ponowne jej przedstawienie nikomu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie. Bohaterka dzisiejszego tekstu urodziła się w Łodzi. Jej ojciec był co prawda Litwinem, jednak Grażyna Bacewicz uważała się za Polkę. Podobnie jak wielu innych twórców, dorastała w rodzinie o tradycjach muzycznych. Pierwsze kroki w grze na skrzypcach i fortepianie młoda artystka stawiała pod okiem ojca –  Vincasa Bacevičiusa. Na jej pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać, a w miarę dorastania, lista laurów (również w zakresie kompozycji) się wydłużała. Nie ma się co dziwić – Bacewicz kształciła się u wybitnych osób, m. in. u legendarnej Nadii Boulanger. 

Kompozycje Grażyny Bacewicz to przede wszystkim dzieła neoklasycystyczne – w wielu doszukamy się chociażby formy sonatowej. Często słychać także wpływy muzyki ludowej. Kompozytorka określiła swoją twórczą działalność tymi słowami: “Dotąd nie przekroczyłam i już nie przekroczę granicy dzielącej nas od absurdu. Absurdem w tym wypadku nazywam coś, co wydaje się niemożliwe, a co w gruncie rzeczy daje zupełnie nowe wartości.”

Mimo to, iż Grażyna Bacewicz nie tworzyła w nurcie socrealistycznym, jej utwory w czasach powojennych zbierały raczej pochlebne opinie. Warto przytoczyć tu wątek prawykonania Koncertu na orkiestrę smyczkową, które odbyło się w 1950 roku podczas Walnego Zjazdu Związku Kompozytorów Polskich. Recenzje utworu były bardzo entuzjastyczne. Stefan Kisielewski napisał: “Z czystym sumieniem powiedzieć można, że honor kompozytorów polskich uratowała tym razem „baba” – Grażyna Bacewicz. (…) Poczuliśmy tu wreszcie „krwisty kawał” zdrowej i smacznej muzyki napisanej z potencją twórczą – iście męską.” Przy okazji tego cytatu widzimy jednocześnie, iż jeszcze całkiem niedawno połączenie “kobieta-kompozytor” budziło zdziwienie czy nawet kontrowersje. 

Kwintet fortepianowy nr 1, do którego posłuchania chciałbym dziś Państwa serdecznie zachęcić, powstał w 1952 roku. Dzieło składa się z czterech części, a każda z nich ma zupełnie inny charakter i nastrój. W pierwszej, od samego początku usłyszymy wyłaniającą się nieśmiało, jakby gdzieś z oddali, partię skrzypiec. Następnie dołączą pozostałe instrumenty, wygrywając rzewną kantylenę o intrygującej harmonii. Kantylena dość późno przemieni się w żywą sprzeczkę pomiędzy instrumentami, aby na koniec powrócić do wolnego tempa. W drugiej części, dla odmiany, usłyszymy inspiracje folklorem – szczególnie w partii fortepianu, gdzie zapisany jest bardzo skoczny i łatwo wpadający w ucho motyw. Sam przyznam, że bywały dni, gdzie melodia ta potrafiła utkwić w mojej głowie, nie opuszczając jej przez dobre kilka godzin. 

Trzecia część to zdecydowanie moja ulubiona spośród wszystkich części Kwintetu. Rozpoczyna się dość ciężko stawianymi akordami w partii fortepianu. W partiach instrumentów smyczkowych autorka umiejętnie nawiązała do motywów z pierwszej części Kwintetu. Nastrój muzyki stopniowo się zmienia – z intensywnego i mocnego brzmienia wchodzimy w delikatne dźwięki, podszyte nostalgią oraz uczuciem, którego sam nie potrafię nazwać – niezwykle przeszywający smutek, a jednak połączony z odczuwaniem pełni szczęścia. Ostatnia, czwarta część jest zdecydowanie najbardziej energiczna. Partie poszczególnych instrumentów są tu pełne wirtuozerii, a sam finał ma bardzo triumfalny wyraz.

Pozostawiam teraz Państwa z Kwintetem nr 1 Grażyny Bacewicz, w wykonaniu niezwykle utalentowanych artystów, m.in. Krystiana Zimermana, wykonującego partię fortepianu. Gdyby byli Państwo bardziej zainteresowani muzyką polskiej kompozytorki, to świetnie się składa – na nagraniu znajduje się również jej Sonata fortepianowa nr 2 oraz drugi kwintet fortepianowy. Aby zatem tradycji stało się zadość – życzę miłego odbioru!