Czyż życie nie jest szeregiem preludiów do owej nieznanej pieśni, której pierwszą wzniosłą nutę intonuje śmierć? Miłość jest świetlistą jest świetlaną jutrzenką każdego serca. Lecz
Dziś zetkniemy się z muzyką inną lecz na różne sposoby bliską tej chopinowskiej, która zaprzątała nas przez cały październik. Inną bo odmienną w stylistyce, w harmonii i innych aspektach, a bliską bo również na fortepian i stworzoną przez przyjaciela Chopina.
Z chłodnej i bogatej w piękne melodie Skandynawii, przenosimy się na malownicze, austro-węgierskie rejony. Lata osiemdziesiąte, XIX wieku, obszar dzisiejszej Rumunii – na świat przychodzi artysta, który za kilkanaście lat zapoczątkuje nowy nurt brzmieniowy, z początku niezrozumiały dla licznych melomanów i odrzucany. Krytycy będą nazywali jego muzykę „chaosem dźwiękowym” i „kakofonicznymi grymasami”.
– jak podaje Słownik Języka Polskiego – istnienie czegoś poza rzeczywistością ludzkiego poznania – w odniesieniu do filozofii, a w odniesieniu do teologii oznacza byt niemożliwy do poznania ludzkimi zmysłami.
Węgierski pianista i kompozytor romantyczny. Oprócz tego filozof, polityk; urodzony w folwarku księcia Esterhazego, u którego kilkaset lat wcześniej pracował wybitny Haydn. Na jego pierwszym występie publicznym znalazł się Chopin, który dostrzegł talent młodego muzyka. Romantyk wyjechał do Wiednia, studiował kompozycję u Antonio Salierego; udało mu się poznać Beethovena i Schuberta. Nie dostał się do paryskiego konserwatorium, ale wystąpił przed angielskim królem. Szanowni Państwo – oto Ferenc Liszt.