Znany dyrygent Nicolas Harnoncourt powiedział: „Około roku 1600, czyli mniej więcej w połowie życia Monteverdiego, w muzyce zachodniej nastąpił prawdziwie radykalny zwrot – jaki nie zdarzył się nigdy przedtem, ani nie miał zdarzyć się nigdy potem.”
W świecie muzyki klasycznej o wiele częściej docierają do naszych uszu nazwiska takie jak Bach, Mozart czy Beethoven. Nie ma w tym nic rażącego, ponieważ nazwiska te należą do niekwestionowanych mistrzów kompozycji. Brakuje czasem jednak przestrzeni dla twórców mniej znanych, chociaż zasługują na sławę niemal tak samo jak przed chwilą wspomnieni. Jednym z takich artystów jest Francis Poulenc – z pochodzenia Francuz, członek grupy kompozytorów Les Six – u boku Milhauda czy też Honnegera.
Historia muzyki kameralnej, rozpoczęta ponad trzy wieki temu, wciąż nie została ukończona. Zarówno dzisiejsi twórcy, jak i kompozytorzy ubiegłego wieku, nadzwyczaj chętnie obierają sobie kierunek kameralistyki w swojej twórczości. Dziś poznamy przykład kwintetu fortepianowego, którego premiera odbyła się stosunkowo nie aż tak dawno – w latach 40. poprzedniego stulecia.
Kilka lat temu mieszkańcy Paryża ujrzeli przerażający widok – pożar katedry Notre-Dame. Świątynia, której odbudowa zdaje się rozpocząć lada chwila, to miejsce z historią tak obszerną i długą, iż przeczytanie jej od góry do dołu z pewnością zajęłoby nam wiele wieczorów. Gdybyśmy jednak podjęli się takiego wyzwania, z pewnością dowiedzielibyśmy się w pierwszych zdaniach, iż konsekracja ołtarza w Katedrze miała miejsce w roku 1182. Niedługo po tym dostojnym wydarzeniu zaczyna się nasza dzisiejsza muzyczna opowieść.
Pierre Schaeffer to francuski kompozytor żyjący w XX wieku. Jego utwory zaskakują do dziś, a to za sprawą jego fascynacji do muzyki konkretną – kierunku muzyki współczesnej stworzonego przez niego samego. Jest to nurt polegający na wybraniu przez kompozytora konkretnych dźwięków oraz zarejestrowanie ich na taśmie.
W ostatnich dniach z pewnością nie czujemy się zbyt rozpieszczani przez pogodę, a wręcz przeciwnie – aura za oknem wprost zniechęca do wychodzenia z domu. Mamy dziś jednak dla Państwa coś, co sprawi, że zapomną Państwo o deszczu, wietrze i chłodzie. Drodzy Czytelnicy, usiądźcie wygodnie i wyobraźcie sobie, że siedzicie na ciepłym wybrzeżu greckiej wyspy Chios. Przed waszymi oczami delikatnie szumią łagodne fale Morza Egejskiego, w oddali tlą się brzegi Azji Mniejszej, a w tle ktoś nuci greckie melodie.
Kilka dni temu na naszym profilu na Spotify pojawił się kolejny odcinek podcastu – tym razem mowa była o jednym z utworów Camille’a Saint-Saënsa. W dzisiejszym artykule pozostaniemy w klimacie twórczości tego francuskiego kompozytora.
angażowaniem śledzą nie tylko muzycy. W ramach ostatnich zmagań uczestników o wejście do finału, pianiści zaprezentują m.in. mazurki Fryderyka Chopina. Aby wprowadzić Państwa nieco w klimat tych słynnych tańców stylizowanych, przygotowaliśmy dziś krótką opowieść o jednym z nich.
W niedzielnym artykule przedstawiliśmy Wam “Kantatę o kawie” Johanna Sebastiana Bacha, mistrza muzyki barokowej. Dziś pozostaniemy w epoce baroku, jednak aby poznać historię dzisiejszego kompozytora, musimy udać się w podróż o kilkadziesiąt lat wstecz. Nasza opowieść ukaże Wam niezwykłego wirtuoza skrzypiec, tak wybitnego, iż nazywa się go “Paganinim XVII wieku”. Poza skrzypcami ten tajemniczy jegomość zajmował się również kompozycją, chociaż jego utwory nie są dziś zbyt popularne. O kim zatem mowa w dzisiejszej publikacji?