Frak czy sutanna?
Pionier, wirtuoz, kochanek, ksiądz… W tych słowach można by opisać postać Franciszka Liszta – wynalazcę poematu symfonicznego, autora pierwszej monografii o Chopinie oraz noweli o… swojej byłej dziewczynie. Jego burzliwy, pełen artystycznych wzlotów i upadków życiorys nieustannie zaskakuje nowymi odkryciami.
W latach 20. XIX wieku Liszt przeszedł kilka załamań nerwowych i popadł w depresję. Przez rok nie podniósł klapy fortepianu – czas ten wykorzystał na poznawanie największych dzieł literatury. Jego kariera pianistyczna rozpoczęła się jednak na nowo, gdy usłyszał koncert Paganiniego. Wówczas postanowił, że wirtuozowskie pomysły mistrza skrzypiec przeniesie do świata klawiszy.
Będąc jeszcze chłopcem, został zapoznany z Beethovenem, który miał podobno udzielić mu artystycznego „błogosławieństwa”, całując jego głowę. W późniejszych latach, prowadząc bogate życie towarzyskie, Liszt poznał osobiście największych artystów epoki. Jednym z bliskich przyjaciół Liszta był Hector Berlioz, który po pewnym przyjęciu w Pradze musiał odprowadzać w nocy pijanego Franza do hotelu, a po drodze powstrzymać go od wdania się w bójkę. Wszystko to działo się w przeddzień koncertu, podczas którego hulaszczy artysta miał wystąpić. Opowieści głoszą, iż na pół godziny przed wyjściem na scenę kompozytor jeszcze spał. Swojemu francuskiemu przyjacielowi Liszt mógł jednak zawdzięczyć coś więcej niż tylko bezpieczne dotarcie do hotelowego łóżka. Gdyby Berlioz nie wprowadził idei programowości do formy symfonii, Liszt prawdopodobnie nigdy nie skomponowałby swoich największych dzieł… U schyłku życia, a konkretnie w wieku 74 lat, Franz miał okazję poznać jeszcze jedną znamienitą postać – Claude’a Debussiego.
Po zakończeniu stosunkowo krótkiej, ale jakże intensywnej kariery pianistycznej, Liszt poświęcił się całkowicie kompozycji. Stabilizację finansową zapewniła mu pozycja kapelmistrza w Weimarze. W tym czasie był aktywnym dyrygentem – prowadził pierwsze wykonanie opery Lohengrin Wagnera czy niemieckie premiery utworów Berlioza. W kolejnych latach Liszt zakochał się w zamężnej Caroline Sayn-Wittgenstein. Romans ten zawiódł kompozytora do samego Rzymu, gdzie para poczyniła starania o uzyskanie zgody dla księżnej, by ta ponownie mogła wyjść za mąż – Watykan nie udzielił jednak zezwolenia.
Relacje kompozytora z Kościołem już wcześniej bywały niefortunne. Choć Liszt już w młodości postanowił, że zostanie księdzem, artystą wciąż targały moralne rozterki. W końcu buńczuczny, żądny sławy młody pianista odwrócił się od Kościoła. Wraz ze swoim przyjacielem zapisał się nawet do sekty! Dwie natury artysty toczyły jednak ze sobą wieczną wojnę – ludzka namiętność przeciwko cnotliwej wierze. Z upływem wieku sacrum przyciągnęło jednak ponownie uwagę Liszta. Po nieudanych próbach przyjęcia święceń kapłańskich wstąpił zatem do zakonu franciszkanów.
Pobożność Liszta znalazła odbicie w jego muzyce – jednym z utworów, w którym doskonale to słychać, jest Via Crucis. Ta niezwykła interpretacja drogi krzyżowej pozwala nam wejść w sferę intymnej relację kompozytora z Bogiem. Wybiega także poza ramy czasu swojej epoki – świadczy o tym fakt, iż wydawca odmówił druku partytury, twierdząc, że nikomu jej nie sprzeda ze względu na brak zainteresowania. Można stwierdzić, że taki stan rzeczy utrzymuje się po dziś dzień – na serwisach streamingowych największą popularność wśród słuchaczy notują popisowe utwory pianistyczne Liszta, pochodzące z okresu fascynacji wirtuozerią. Wciąż jednak istnieje niewiele nagrań jego muzyki sakralnej. W Via Crucis znajdujemy eksperymenty harmoniczne wychodzące już poza ramy systemu tonalnego, a chromatyczne pochody w melodii mogą przywodzić na myśl raczej dodekafoniczne serie Schoenberga niż stylistykę romantyczną. Warto podkreślić, że Liszt pomimo sędziwego wieku cały czas poszukiwał – nie tkwił w jednym miejscu, nie pisał tylko w znanym dla siebie stylu, a nieustannie starał się wzbogacać go o nowe środki wyrazu. Podążał z duchem czasu, nie odstępując na krok postępu, wciąż inspirując następne pokolenia innowacyjnych twórców.
Zagłębiając się w życiorys Liszta, rysuje się obraz człowieka wszechstronnego, otwartego i wrażliwego – takiej osobowości z pewnością nie powstydziłby się żaden twórca romantyczny…