#256 Frak czy sutanna
Pionier, wirtuoz, kochanek, ksiądz… W tych słowach można by opisać postać Franciszka Liszta. Wynalazca poematu symfonicznego, autor pierwszej monografii o Chopinie oraz noweli o… swojej byłej dziewczynie. Jego burzliwy, pełen artystycznych wzlotów i upadków życiorys nieustannie zaskakuje nowymi odkryciami.
W latach 20 XIX wieku przeszedł kilka załamań nerwowych i popadł w depresję. Przez rok nie podniósł klapy fortepianu – czas ten wykorzystał na poznawanie największych dzieł literatury. Jego kariera pianistyczna rozpoczęła się na nowo gdy usłyszał koncert Paganiniego. Wówczas postanowił, że wirtuozowskie pomysły mistrza skrzypiec przeniesie do świata klawiszy.
Prowadząc bogate życie towarzyskie poznał osobiście największych artystów epoki. Można powiedzieć, że twórczość Liszta spina klamrą muzyczne dokonania romantyzmu. Jako chłopiec poznał Beethovena, który miał podobno udzielić mu artystycznego ‘błogosławieństwa’ całując jego głowę. W wieku 74 lat spotkał Claude Debuss’ego. Młody impresjonista wraz z przyjacielem postanowili złożyć hołd wielkiemu kompozytorowi, wykonując transkrypcję jego symfonii na dwa fortepiany. Podczas koncertu autor dzieła… zasnął.
Jednym z jego bliskich przyjaciół był Hector Berlioz. Podczas przyjęcia w Pradze kompozytor Symfonii Fantastycznej musiał odprowadzać w nocy pijanego Liszta do hotelu, a po drodze powstrzymać go od wdania się w bójkę. Następnego dnia na pół godziny przed swoim koncertem pianista jeszcze spał. Swojemu francuskiemu przyjacielowi zawdzięcza nie tylko bezpieczne dotarcie do hotelowego łóżka. Gdyby nie wprowadził programu do formy symfonii, Liszt prawdopodobnie nie skomponował by swoich największych dzieł.
Po zakończeniu stosunkowo krótkiej ale jakże intensywnej kariery pianistycznej Liszt poświęcił się całkowicie kompozycji. Stabilizację finansową zapewniła mu pozycja kapelmistrza w Weimarze. W tym czasie był aktywnym dyrygentem – prowadził pierwsze wykonanie opery Lohengrin Wagnera czy niemieckie premiery utworów Berlioza. U progu starości nawiązał romans z zamężną Caroline Sayn – Wittgenstein, który wiedzie go do Rzymu. Tam zakochani starają się o zgodę dla księżnej o ponowne wyjście za mąż – Watykan odmawia zgody.
Na serwisach streamingowych największą popularność wśród słuchaczy notują popisowe utwory pianistyczne z okresu fascynacji wirtuozerią. Wciąż jednak mało można znaleźć nagrań jego muzyki sakralnej. W młodości buńczuczny, żądny sławy pianista odwrócił się od kościoła. Wraz ze swoim przyjacielem zapisał się nawet do sekty. Artystą targały moralne rozterki. Już w młodości postanowił, że zostanie księdzem. Dwie natury artysty toczyły ze sobą wojnę – ludzka namiętność z cnotliwą wiarą. Z upływem wieku sacrum przyciągnęło ponownie jego uwagę. Po nieudanych próbach przyjęcia święceń kapłańskich wstąpił do zakonu franciszkanów.
Pobożność Liszta znalazła odbicie w jego muzyce – jednym z utworów, w którym doskonale to widać jest Via Crucis. Ta niezwykła interpretacja drogi krzyżowej pozwala nam wejść w sferę intymnej relację kompozytora z Bogiem. Wybiega poza ramy czasu swojej epoki – świadczy o tym fakt, że wydawca odmówił druku partytury, twierdząc, że nikomu jej nie sprzeda. W utworze znajdujemy eksperymenty harmoniczne wychodzącej poza ramy systemu tonalnego. Chromatyczne pochody melodyczne mogą przywodzić na myśl raczej dodekafoniczne serie Schoenberga niż stylistykę romantyczną. Warto podkreślić, że Liszt pomimo wieku cały czas poszukuje – nie tkwi w jednym miejscu, nie pisze tylko w znanym dla siebie stylu. Ciągle stara się wzbogacać go o nowe środki wyrazu. Podąża z duchem czasu, nie odstępując na krok postępu, wciąż inspirując następne pokolenia innowacyjnych twórców.
Zagłębiając się w życiorys Liszta, rysuje się obraz człowieka wszechstronnego, otwartego i wrażliwego – takiego życiorysu z pewnością nie powstydziłby się żaden romantyk.