Francuski Beethoven
Był 19 maja 1886 roku. Koncert rozpocznie się punktualnie o godzinie ósmej wieczorem – głosiły plakaty, wywieszone w gablotach londyńskiej St. James’s Hall. Emocje wśród zgromadzonych na sali z pewnością sięgały zenitu – publikę czekały niezapomniane chwile. W programie pierwszej części koncertu umieszczono znakomity IV Koncert Fortepianowy Ludwiga van Beethovena, natomiast po przerwie zaplanowano premierę zupełnie nowej symfonii. Bohaterem wieczoru miał stać się Camille Saint-Saëns – najpierw w roli solisty, a następnie jako dyrygent i kompozytor Symfonii nr 3, zwanej także Organową.
Najświeższy wówczas owoc pracy Saint-Saënsa powstał na zamówienie Philharmonic Society. Stowarzyszeniu zależało właśnie na francuskiej kompozycji orkiestrowej, gdyż w repertuarze ówczesnych filharmonii raczej przeważały dzieła twórców niemieckich, austriackich czy skandynawskich. Dałem z siebie wszystko, co potrafiłem z siebie wykrzesać. Tego, co tutaj dokonałem, nie osiągnę już nigdy. Słowa kompozytora o jego ostatniej symfonii znajdują odzwierciedlenie w jej brzmieniu – każda z czterech części reprezentuje inny nastrój, inne emocje…
Utwór rozpoczyna się spokojnym, sielankowym wstępem. Pozorne uczucie ukojenia bardzo szybko zostaje jednak przerwane wejściem dramatycznego, niepokojącego tematu, opartego na melodii Dies Irae. Motyw ten, do którego w swoich kompozycjach chętnie odnosili się wcześniej m.in. Liszt czy Berlioz, można wysłyszeć także w kolejnych ogniwach symfonii. Druga część, w odróżnieniu od poprzedniej, wyróżnia się brzmieniem cichym, delikatnym. Po raz pierwszy odzywają się też organy, których dźwięk nadaje melodii mistycznego charakteru. Trzecia część to typowe, symfoniczne Scherzo – energiczne, zróżnicowane dynamicznie i pełne zaskoczeń. Po nim przychodzi czas na finał, rozpoczęty monumentalnym, wzniosłym akordem, zapisanym w partii tytułowego instrumentu. W ostatniej części szczególnie charakterystyczne jest nawiązanie do wspomnianego już motywu Dies Irae – można się o tym przekonać, wsłuchując się w partię fortepianu. Popularna melodia zdaje się jednak brzmieć zupełnie inaczej niż poprzednio – lekko, zwiewnie, niczym orzeźwiający podmuch wiatru…
Pomimo tego, iż Symfonia organowa zdaje się tworzyć typowy, czteroczęściowy układ, Saint-Saëns zdecydował się podzielić ją na jedynie dwa ogniwa. Kompozytor chciał przez to pokazać, iż pierwsza część stanowi rodzaj rozbudowanego wstępu do części drugiej, natomiast trzecia – do czwartej. Bez względu jednak na to, w jaki sposób podzielimy symfonię, pozostanie ona niezwykłą, jedyną w swoim rodzaju kompozycją. Sam Charles Gounod, po jej usłyszeniu miał nazwać Saint-Saënsa Francuskim Beethovenem…