Muzyka klasyczna, Węgry

Życie – przedśmiertne preludium

Czyż życie nie jest szeregiem preludiów do owej nieznanej pieśni, której pierwszą wzniosłą nutę intonuje śmierć? Miłość jest świetlaną jutrzenką każdego serca. Lecz komuż dane było uniknąć zniszczenia pierwszych rozkoszy szczęścia przez huczącą burzę, która zimnym oddechem rozpędza jego piękne iluzje i śmiertelnym gromem niszczy jego ołtarz nadziei, a któraż najgłębiej zraniona dusza nie chciałaby po takich wstrząsach pieścić swych wspomnień w miłym zaciszu wiejskiego życia? Ale mąż nie zniesie długo przyjemnego spokoju wśród kojących nastrojów przyrody i gdy zabrzmi bojowy sygnał surm, pospieszy na niebezpieczny posterunek, by w zgiełku zyskać pełną świadomość siebie samego i swojej siły. 

Tak brzmiący tekst Ferenc Liszt dołączył do partytury jednego z swoich największych dzieł. Les Preludes – Preludia. S.97 nie są jednak, jak mogłoby się niektórym zdać, żadnym cyklem fortepianowych preludiów. Kompozycja pod tym tytułem to trzeci w kolejności z trzynastu poematów symfonicznych autorstwa węgierskiego twórcy. 

Utwór Liszta ma w swym zamyśle stanowić muzyczną impresję na temat załączonego tekstu. Ze względu na dość duże bogactwo motywów, można patrzeć na Preludia jak na prawdziwy cykl preludiów, a nie pojedynczy utwór tego gatunku. Niektóre z motywów jednak przeplatają się, a dzieło zdecydowanie stanowi zwartą całość. Mimo pozornie pesymistycznego programu wyrażonego w przytoczonych wcześniej słowach, momentami wręcz mistyczne dzieło nie pozwala słuchaczowi pogrążyć się w defetyzmie. Śmierć nie jest największą tragedią człowieka i jedynie jej tajemniczość i niemożność jej poznania może powodować ludzki lęk, chce nam – jak się wydaje – powiedzieć kompozytor. Triumfalne dźwięki instrumentów dętych blaszanych, które pod koniec zdominowują fakturę utworu, zdają się być niejako przezwyciężeniem smutku, jakim może napawać zbiorowa refleksja. Bojowe surmy okazują się być katalizatorem siły, jaką człowiek otrzymuje w stosownej chwili. 

Poemat Liszta, oprócz własnego tekstu kompozytora, czerpie swój program i tytuł z literatury, bowiem Les Preludes to także tytuł jednego z utworów z Les Nouvelles Méditations poétiques – opublikowanego w 1823 roku zbioru Alphonse’a de Lamartine’a, uznawanego przez wielu historyków literatury za pierwszego francuskiego twórcę z epoki romantyzmu.

Les nouvelles méditations poétiques Lamartine’a – stąd Liszt zaczerpnął tytuł i literacki program poematu.

Liszt udowadnia w Preludiach swoje mistrzostwo w operowaniu symfoniczną fakturą, swój kolorystyczny geniusz i zdolność poruszania w odbiorcy czułych strun. Czy jego medytacja nad życiem i jego tajemnicami na czele z koniecznością śmierci jest rzeczywiście trafna? Czy to co maluje dźwiękiem węgierski romantyk odpowiada temu, co zapisał w słowach komentujących dzieło? Na te pytania, tak jak na najważniejsze pytania serwowane nam przez Ferenca Liszta, każdy słuchacz musi odpowiedzieć sobie sam. Nie ulega jednak wątpliwości, że niespełna dwadzieścia minut – bo tyle mniej więcej zajmuje wykonanie Preludiów – nie jest czasem straconym. 

Les Preludes w wykonaniu Berliner Philharmoniker pod batutą Herberta von Karajana.