Polska, Religijne

I któż widząc tak cierpiącą, łzą nie zaćmi się gorącą(…)?

O Stabat Mater op. 53 Karola Szymanowskiego polski muzykolog Stanisław Golachowski w swej monografii poświęconej kompozytorowi napisał: 

Jest to jedno z tych objawień muzycznych najwyższej kategorii, które w pełni zasługują na nazwę arcydzieła.  

Droga do powstania tegoż arcydzieła była jednak złożona i pełna rozmaitych, nieoczywistych okoliczności. Zamówienie na Requiem, jakie złożył u kompozytora mecenas sztuki Bronisław Krystall, chcący uczcić młodo zmarłą żonę – skrzypaczkę, zbiegło się w czasie z zamiarami Karola Szymanowskiego, aby skomponować większe dzieło religijne. Uwaga twórcy odwróciła się jednak od formy mszy żałobnej i zwróciła ku sekwencji Stabat Mater przeznaczonej na święto Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny. Kompozytor zetknął się bowiem wówczas z polskim przekładem łacińskiego tekstu, dokonanym przez poetę Józefa Jankowskiego.  Bezpośredni impuls do powstania utworu stanowiło jednak tragiczne wydarzenie, jakim była śmierć Alusi Bartoszewiczówny, siostrzenicy kompozytora, która podczas pobytu w lwowskim klasztorze została śmiertelnie ugodzona przewracającą się figurą św. Stanisława Kostki. Sama dedykacja, jaka ostatecznie znalazła się w partyturze Stabat Mater ostatecznie poświęcała jednak dzieło żonie zamawiającego. 

Karol Szymanowski przed willą Atma.

Szymanowski już wcześniej nosił się z zamiarem stworzenia dzieła łączącego motywy religijne z ludowością.  Dzieło to nie miało aspirować do rangi muzyki liturgicznej, a raczej uczynić z tejże punkt odniesienia dla własnej, bardziej estradowej koncepcji. Kompozytor posługuje się orkiestrą, chórem mieszanym i solistami, tworząc z sekwencji dzieło oratoryjne – coś na kształt kantaty. Operując tak wielką obsadą unika jednak efektu dla efektu, spiętrzających się struktur harmonicznych, które miałyby wstrząsać słuchaczem. Kompozycja ma raczej intrygować łączeniem nowatorskich i oryginalnych brzmień z odniesieniami do tradycji, archaizacją i subtelną stylizacją, która przejawia się np. w użyciu charakterystycznych w muzyce dawnej ,,samodzielnych” tercji, czy np. pustych kwint.   

Autograf partytury Stabat Mater

Surowość oraz oszczędne i przemyślane gospodarowanie muzycznymi środkami nie stanowi jednak dla Karola Szymanowskiego celu samego w sobie. Można powiedzieć, wspomniane formy ekspresji są w Stabat Mater podporządkowane efektowi, jakim jest wywołanie przejęcia u słuchacza. Asceza jest w tej muzyce subtelną formą czułości i drogą do wzruszeń. Dzieło nie jest piorunujące w typowym rozumieniu tego słowa, a jednak nie pozostawia nikogo obojętnym. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że cały język muzyczny jakim kompozytor operuje jest podporządkowany temu, by odbiorca przejął się  padającymi w jednej z części kompozycji słowami: 

        I któż, widząc tak cierpią
łzą nie zaćmi się gorącą…   

Stabat Mater, powstałe w latach 1925-26, doczekało się prawykonania w Filharmonii Narodowej 11 stycznia 1929 roku, pod nieobecność kompozytora, a jedną z solistek była jego siostra Stanisława. Utwór odczytano z jednej strony jako ideał narodowej, czerpiącej zarówno z  folkloru, jak i chrześcijańskiej tradycji, muzyki, z drugiej zaś jako wyraz osobistych przeżyć religijnych twórcy. Cała kompozycja, jest czymś w rodzaju wielkiej muzycznej Piety, która poprzez umiejętnie budowane napięcie prowadzi do tego, by prośba: Spraw niech płaczę razem z Tobą, padająca w kulminacyjnej części stała się prośbą każdego słuchacza.   

O tym arcydziele, które mogłoby bez wątpienia konkurować o tytuł opus magnum kompozytora, można by jeszcze powiedzieć i napisać bardzo wiele, Stabat Mater trzeba jednak przede wszystkim posłuchać, a wielkopostne wieczory to wprost idealny czas na spotkanie z tym dziełem i chwile zadumy. W tym miejscu czas więc zamilknąć i oddać głos dźwiękom muzyki Karola Szymanowskiego…

Karol Szymanowski – Stabat Mater, Op. 53