Czy dobro i zło może brzmieć?
Wielu z nas zachwycało się z pewnością piękną, tajemniczą i bajkową krainą przedstawioną w “Opowieściach z Narnii” C. S. Lewisa. Dziś do Narnii przeniesiemy się jednak nie przez starą szafę, kolejową stację, czy obraz z wielkim okrętem. W świat faunów, centaurów, karłów, driad i innych stworzeń, w świat odwiecznej walki dobra ze złem, w którym zwycięża Wielki Lew, przeniosą nas dźwięki.
Harry Gregson – Williams, urodzony w 1961 roku, to uznany twórca muzyki filmowej, okrzyknięty Kompozytorem Hollywoodu w 2005 roku, utytułowany w tej branży wieloma nagrodami. Współpracę z reżyserem ekranizacji powieści Lewisa, Andrew Adamsonem, podjął już wcześniej – przy okazji Shreka. Jednak jak wspomniałem, dziś pochylimy się nad muzyką z bardzo bliskiego mi dzieła, muzyką którą Gregson – Williams (swoją drogą czy druga część nazwiska nie zobowiązuje?) napisał do Chronicles of Narnia.
W poprzednim artykule, który ukazał się w czwartek na blogu wspomniano o tym, że muzyka ma odbijać czasy w jakich dzieje się film. Chociaż czas w Narnii płynie inaczej, to jednak jest w niej pewna na swój sposób nieogarniona i tajemnicza czasoprzestrzeń, pewien klimat. Tak jak w książce, sposób w jaki narrator wprowadza nas w świat, ma często wzbudzić w nas emocje, np. Lewis każe nam stanąć po stronie ciemiężonych przez Białą Czarownicę Narnijczyków, tak w jej ekranizacji część tego zadania przejmuje muzyka. To ona wzbudza w nas nastroje, podkreśla charakter sceny, pomaga emocjonalnie się zaangażować. Oglądając ekranizację Opowieści z Narnii widzimy, że muzyka w filmie nie jest tylko tłem, wypełnieniem ciszy w fragmentach bez dialogów, a integralną częścią, czymś sugestywnym, uprzedzającym, budującym ogólny odbiór całego utworu. Film określamy przecież dziełem audiowizualnym.
Muzyka w ekranizacji Opowieści z Narnii doskonale spełnia tę określoną już na naszym blogu rolę muzyki filmowej, odbija coś więcej niż czas czy jego nastrój, oddaje to co gra w duszach nakreślonych postaci, oddaje dobro i zło, jest alegoryczna oraz niesie w dźwięku jakąś ukrytą esencję krainy stworzonej przez Lewisa, krainy, która jest przecież trochę jak nasz świat, krainy w której miłość zwycięża wszystkie przeciwności, nawet śmierć i najgorsze zło.
W niedzielny wieczór zachęcam do umilenia sobie więc czasu muzyką z filmu Opowieści z Narnii, a jako najbardziej ikoniczną, podniosłą i podnoszącą na duchu część dołączam utwór The Battle, w którym zresztą pojawia się temat przewodni muzyki z całego filmu,w swojej najbardziej okazałej postaci, w szczytowym momencie. Do usłyszenia!