Bez kategorii

Jak tańczy diabeł?

Mamy wiek XX. W Ameryce robi się coraz głośniej o kompozytorach zupełnie nowej muzyki minimalistycznej. Muzyka Steve’a Reicha, Philipa Glassa bądź też Terry’ego Rileya pozostaje niezrozumiała, wręcz enigmatyczna dla większości odbiorców. W tym samym czasie w nieodległych Niderlandach tworzy się zupełnie nowy, do dziś bardzo mało rozpoznawalny nurt minimalizmu w muzyce.

Zacznijmy jednak od początku. W 1923 roku w Bergen na świat przychodzi Simeon Ten Holt. W wieku 26 lat wyjeżdża do Francji, by tam studiować u znanych kompozytorów – Dariusa Milhauda i Arthura Honnegera. Po odbyciu pięcioletniej nauki wraca do rodzinnego miasta, gdzie zamieszkuje w bunkrze wojennym zaadaptowanym na mieszkanie. To właśnie tam zaczyna swoją działalność kompozytorską. Młody twórca ma zamiar w swoich dziełach utrzymać równowagę pomiędzy tradycyjną tonalnością, a popularną w jego czasach atonalnością. Postanawia zatem nazwać wymyśloną przez siebie technikę “diagonalną”. Polega ona na symultanicznym komponowaniu w dwóch różnych tonacjach w relacji trytonowej. Wyjaśnienie to brzmi co najmniej obco dla uszu niezwiązanych z teorią muzyki, postaramy się wobec tego wyjaśnić jego znaczenie – obie użyte przez kompozytora tonacje nakładają się na siebie, tworząc dysonujące, niezbyt przyjemne w odbiorze brzmienie. Simeon Ten Holt tworzy w tym stylu przez pierwsze kilkanaście lat swojej aktywności. Powstaje wtedy między innymi “Taniec diabła solo” – utwór z roku 1959, w którym można doskonale usłyszeć opisaną w poprzednich zdaniach technikę diagonalną. Nie jest to jednak ostatni taniec diabła – kompozytor skomponuje go jeszcze trzy razy…

W latach siedemdziesiątych następuje przełom w twórczości Ten Holta – do kompozycji powraca tonalność i ciepła, przyjemna harmonia. W latach 1976-79 powstaje najbardziej znane dzieło kompoztyora – Canto Ostinato, jedna z absolutnych pereł niderlandzkiego minimalizmu. Zarówno w tym utworze, jak i w kolejnych dostrzegać będziemy charakterystykę tego nurtu – ogromna autonomia pozostawiona jest wykonawcom, którzy sami mogą zdecydować o długości utworu, jego tempie czy też ilości powtórzeń danej frazy. Sam kompozytor nazwał swój nowy sposób pisania “tonalnością po jej śmierci”.

W roku 1986 powstaje drugi “Taniec diabła solo”. W żaden sposób nie przypomina on jednak tego pierwszego, napisanego niemal 30 lat wstecz. W przeciwieństwie do swojego “poprzednika” jest bardzo miły w odbiorze, ma relaksujący, wręcz romantyczny charakter. W kulminacji można jednak wysłyszeć nieśmiałe pozostałości po muzyce atonalnej. Kolejne utwory o tej samej nazwie powstają w roku 1990 i 1998, a słuchając ich możemy śledzić rozwój nowego stylu kompozycji artysty.

Simeon Ten Holt za życia był częstym gościem Warszawskiej Jesieni, prowadził także aktywną działalność koncertową jako pianista, wykonując swoje dzieła. Zmarł w Niderlandach w roku 2012, a jego tradycję do dziś kontynuuje równie znakomity kompozytor i pianista Jeroen Van Veen. Dziś polecamy Państwu wszystkie cztery “Tańce diabła solo”. Słuchając ich po kolei, można dostrzec, jak z biegiem czasu zmieniała się muzyka Ten Holta. Tradycyjnie, życzymy przyjemnego odbioru!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *